Przeczytaj także: Niwelujemy posłoneczne przebarwienia skóry
Każda kobieta lubi, gdy jej skóra przybiera nieco ciemniejszą, muśniętą słońcem barwę. Delikatnie opalonej cery oczekujemy szczególnie wraz z nadejściem lata, ponieważ bardziej roznegliżowane stroje w ciepłe dni najlepiej prezentują się właśnie w duecie z subtelną opalenizną. Nie zawsze jednak możemy lub chcemy zdecydować się na opalanie w promieniach słońca. Coraz więcej pań unika też nadmiernej ekspozycji na słońce i wizyt w solarium w trosce o zdrowie i kondycję swojej skóry. W takiej sytuacji z pomocą przychodzą inne rozwiązania – sztuczne opalanie, np. opalanie natryskowe lub stosowanie samoopalaczy, najlepiej wykonanych w domowym zaciszu z naturalnych składników.
Jak działa opalanie natryskowe?
Tą metodę sztucznego opalania oferuje coraz więcej gabinetów SPA. Cieszy się ona rosnącym zainteresowaniem głównie z uwagi na dwie kluczowe zalety – opalanie natryskowe jest szybkie i bezpieczne dla skóry na tyle, że mogą z niego korzystać nawet kobiety w ciąży.
Opalanie natryskowe polega na aplikowaniu na skórę specjalnego bronzera, który nanosi się odpowiednim aparatem natryskowym. Stosowana w tym celu mgiełka nie zawiera alkoholu, parabenów, ani sztucznych barwników. Jej głównym składnikiem jest dihydroksyaceton (bezbarwny cukier), który nie wywołuje podrażnień skóry ani alergii. Pobudza za to produkcję melaniny, czyli czynnika warunkującego zabarwienie skóry.
Sztuczne opalanie i co warto o nim wiedzieć?
Skóra przed opalaniem natryskowym powinna być czysta. Nie należy aplikować na nią żadnych dezodorantów, perfum ani balsamów. Efekt po aplikacji mgiełki brązującej jest natychmiastowy, ale opalenizna bezpośrednio po opalaniu natryskowym wygląda delikatnie nienaturalnie. Dopiero prysznic wzięty po 6-8 godzinach od aplikacji zmywa nadmiar pigmentu, dzięki czemu na naszej skórze ukazuje się piękna, naturalna opalenizna. Utrzymuje się ona przez kilka dni.

A może bronzer lub samoopalacz?
Opaleniznę możemy uzyskać również w domowym zaciszu stosując samoopalacz lub bronzer (balsam bronzujący). Ten drugi daje słabszy efekt. Za działaniem samoopalacza stoi związek chemiczny dihydroksyaceton, zwany DHA. To on barwi skórę na ciemniejszy odcień. Nowoczesny samoopalacz nie podrażnia skóry, nie ma już też nieprzyjemnego jak niegdyś zapachu i nie brudzi odzieży. Dużo łatwiej i precyzyjniej się rozsmarowuje, nie pozostawiając „zacieków”. Samoopalacze mają dziś też lepszą trwałość. Co też ważne, stopniowo się zmywają, dając naturalny efekt. Najłatwiej rozprowadzić samoopalacz lub bronzer w sprayu. Niektóre produkty dają już doskonały efekt po jednej aplikacji, inne wymagają jej powtórzenia.
Decydując się na sztuczne opalanie nie musimy jednak sięgać po drogeryjne kosmyki. Samoopalacz możemy wykonać w domu, wykorzystując do tego celu naturalne składniki, które mamy akurat pod ręką. Samodzielnie wykonany naturalny samoopalacz to nie tylko produkt zdrowy dla naszej skóry, ale również o wiele tańszy od kosmetyków ze sklepowej półki.
Sztuczne opalanie w domu, czyli jak zrobić naturalny samoopalacz?
Szybki efekt opalonej skóry uzyskamy m.in. dzięki kawie, herbacie i kakao. W pierwszym przypadku wystarczy, że zmieszamy ze sobą szklankę ostudzonej kawy, szklankę wody oraz kilka łyżek oleju migdałowego. Do aplikacji na skórę tak przygotowanego bronzera możemy wykorzystać butelkę z atomizerem.
Innym prostym sposobem na naturalny samoopalacz jest wymieszanie herbaty z wodą. Wykonany z 4 torebek herbaty, ostudzony napój mieszamy z 2 szklakami wody i spryskujemy nim skórę, najlepiej 3-4 razy po wchłonięciu się poprzedniej warstwy. Wygodny w aplikacji będzie samoopalacz na bazie płynnego oleju kokosowego i kakao. Oba składniki mieszamy z odrobiną gałki muszkatołowej i cynamonu w proszku. Po wymieszaniu bronzer aplikujemy na skórę i wmasowujemy w nią okrężnymi ruchami.
Domowe samoopalacze są szybkie i tanie w wykonaniu, jednak mniej trwałe od produktów drogeryjnych czy opalania natryskowego, dlatego dla utrzymania oczekiwanego efektu wymagają codziennego stosowania.