Na „Śmieciarkową” grupę trafiłam zupełnie przypadkiem, przeglądając strony związane z nurtem zero waste i eko. Najpierw, mieszkając wówczas w Katowicach, poznałam tę skierowaną do mieszkańców Śląska. Zdarzało mi się w tamtym czasie odwiedzać różne akcje wymieniania i oddawania domowych skarbów, gdzie ludzie chętnie dzielili się rzeczami, które nie były im już potrzebne. Znałam więc, mniej więcej, system i filozofię nadawania przedmiotom drugiego życia. Sama z uśmiechem na twarzy pozbyłam się wtedy niepotrzebnego mi chodnika czy lampy. To fantastyczne uczucie móc podarować komuś coś, co od jakiegoś czasu zalega w naszym mieszkaniu i nie znajdujemy dla tego przeznaczenia – a przecież ktoś może tę zapomnianą rzecz ożywić, zabierając ją do swego domu. Gdy zatem pojawiłam się na facebook’owej grupie, poczułam miłe ciepło w sercu, a oczy otwierały się coraz bardziej.
„Oddam lodówkę. Sprawną!”, „rozkładana kanapa, wystarczy odświeżyć”, „do oddania komplet talerzy” – czytałam i nie dowierzałam. Patrzyłam dalej, a tam – „Czeladź, ul. Prosta, gabaryty w stylu PRL”, „dwa odkurzacze i sporo mebli przy ulicy Perkoza 12 w Gliwicach”. Okazało się, że to nie tylko znane mi już wcześniej akcje „opróżniania szafy”, ale i ratowanie przedmiotów zastanych przy śmietnikach! Po zagłębieniu się w temat, poznałam system funkcjonowania grupy: możesz wystawić do oddania domowe rarytasy lub sfotografować wyrzucone przez kogoś rzeczy i zawiadomić o tym pozostałych grupowiczów. Przeważnie – kto pierwszy, ten lepszy, choć zdarzają się przypadki, kiedy osoby oddające informują o tym, że dokonają wyboru spośród osób komentujących. I faktycznie, trzeba się spieszyć!
Mieszkając na Śląsku często śledziłam poczynania tamtejszej „śmieciarki”. Wydawało mi się, że posty pojawiają się bardzo często, a użytkownicy są mocno aktywni. Jakże zmieniło się moje zdanie, gdy po przeprowadzce do Warszawy, przeniosłam się na stołeczną wersję „Uwaga, śmieciarka jedzie”. W warszawskiej, największej ze wszystkich regionalnych, grupie jest już ponad 77 tys. członków, a miesięcznie pojawia się tu około 60 tys. postów.
Wszystko zaczęło się w 2013 roku dzięki twórczyni tej cudownej inicjatywy, Dominice Szaciłło, projektantce wzornictwa przemysłowego, która mieszkając na Saskiej Kępie w budynku z lat 70., nie raz widziała ze swego okna, jak przy śmietnikowej altance pojawiają się piękne, dobrej jakości meble. Wiele z nich udało jej się uratować, ale i na wiele nie miała już miejsca w swym mieszkaniu. Stąd wpadła na pomysł, aby dawać znać znajomym o „wpływających” na śmietnik nowych zdobyczach. Powstał więc fanpage, pierwsze posty ze zdjęciami oraz informacje gdzie, co i jak, a już chwilę później pierwsze lajki i komentarze. Towarzystwo fanów „Śmieciarki” szybko się powiększało, do teamu zarządzającego dołączyli nowi administratorzy, a fanpage przekształcił się w grupę. Nagle okazało się, że wszyscy mamy w domach zbędne przedmioty, które można wystawić do oddania zamiast od razu wrzucać je do kontenera, a „śmieciarkowych” grup regionalnych powstało od tamtej pory już ponad 100. Warto więc rozejrzeć się w swojej internetowej okolicy!
W warszawskiej, największej ze wszystkich regionalnych, grupie jest już ponad 77 tys. członków, a miesięcznie pojawia się tu około 60 tys. postów
Poza miłością do designu, którego fanów na grupach „śmieciarkowych” jest z pewnością wielu, główną ideą jest w tej chwili recykling. Celem jest ratowanie rzeczy przed ich wyrzuceniem. Fakt, że dla jednych stare krzesło może być jedynie śmieciem, dla innych okaże się brylantem. Możemy uratować przedmioty będące designowymi unikatami, ale również takie, które służą do użytku codziennego i, z których skorzystać mogą też osoby mniej zamożne.
Na „Śmieciarce” nie znajdziemy też zbyt wielu obostrzeń, jednak administratorzy są stale czujni i pilnują, aby wszyscy przestrzegali regulaminu grupy. Zresztą, już sami grupowicze przyglądają się bacznie postom oraz zgłaszają alarmujące zachowania. Obowiązuje zakaz sprzedaży, jak i wymieniania się rzeczami – wszystko ma być za darmo. Prócz lekarstw, zwierząt i przedmiotów niedozwolonych przez polskie prawo i propagujących nienawiść oraz agitujących politycznie, można wrzucać na grupę praktycznie wszystko. Ktoś dzieli się zamówioną pizzą, której nie dał rady sam zjeść, inni oddają obuwie i odzież, elektronikę, a niedawno jeden pan wystawił nawet swój samochód.
Do wybitnych i niepowtarzalnych należą również same posty oraz zdjęcia dodawane przez członków grupy. Pełne humoru, czasem pisane wierszem, z przekąsem i dowcipem. Między wierszami powstały nawet wystawy zdjęć z tych wrzucanych na „śmieciarkę”. Muszę przyznać, że to jedna z najserdeczniejszych grup facebook’owych, z jakimi miałam do czynienia.
„Uwaga, śmieciarka jedzie” to naprawdę istny skarbiec, a miejscami mam wrażenie, że także grupa nauczająca jak można zrobić coś z niczego oraz zrodzić na nowo. Społeczność dająca w dzisiejszym świecie odrobinę wiary w ludzkość i bezwarunkowość.
Przeczytaj także: Raj dla roślinomaniaków – Zielony Azyl otwarty!
