Kobieta Dynamit – Aleksandra Jędrzejewska

Autor: Natalia Ptak
14 marca 2020
fot. Getty Images Pro

W kobietach drzemie moc i siła. Mijamy na co dzień wiele z nich, lecz bez świadomości jak inspirujące są ich historie. Aleksandra Jędrzejewska to pierwsza z cyklu „Kobieta Dynamit”, która podzieliła się z nami swoją opowieścią.

„Są kobiety pistolety i kobiety jak rakiety” – śpiewa Maria Peszek i bardzo się z tym zgadzam! Mam też nawet wrażenie, i cieszę się ogromnie, że kobiety nie są już tak bardzo wilkiem innym kobietom. Drzemie w nas moc, która – jeśli tylko ją odkryjemy – pomoże nam zdobyć cały świat. Z przyjemnością przyglądam się wielu damskim poczynaniom i aż czasem się wzruszam, bo to niezwykle motywujące widzieć jak, wbrew wielu stereotypom i przeciwnościom, delikatne kobiece serce staje się dynamitem walczącym o swoje marzenia.

Mijamy na co dzień mnóstwo osób, mnóstwo kobiet, które kryją w sobie niezwykłe historie. Zapragnęłam zaprosić kilka do tego małego cyklu, aby opowiedziały o życiowych doświadczeniach, przełamywaniu barier, planach czy spostrzeżeniach dotyczących świata z pozycji kobiecych oczu.

Pierwszą z nich jest Aleksandra Jędrzejewska – fizjoterapeutka, młoda bizneswoman i twórczyni Projektu SELFLOVE dla kobiet. Jej energiczna i wrażliwa natura sprawiła, że stacjonarna praca w gabinetach nagle przerodziła się w podróże po całym świecie, otwierając przy tym morze możliwości, niezależności i współpracy z nowymi ludźmi.

Kobieta Dynamit – Aleksandra Jędrzejewska
fot. Weronika Woźniak

Olu, mimo młodego wieku masz już na koncie sporo osiągnięć, a z całą pewnością jeszcze więcej planów na najbliższy czas! Jeszcze do niedawna Twoje życie wyglądało chyba nieco inaczej. Czy to wszystko za sprawą fizjoterapii? Jak to się stało, że zaczęłaś studiować właśnie ten kierunek?

Myślę, że to nie fizjoterapia sprawiła, że jestem dzisiaj w tym miejscu a moja ciągła potrzeba robienia czegoś więcej. Sam fakt, że zaczęłam studiować fizjoterapię idealnie obrazuje moje podejście do życia. Pamiętam, że jako dziecko chodziłam do fizjoterapeutki i w czasach podstawówki, gimnazjum właśnie to chciałam robić – dopóki nie stwierdziłam, że zostanę artystką.

Dwa lata przygotowywałam się, aby dostać się na kierunek wzornictwo. Jeździłam kilka razy w tygodniu na zajęcia oddalone o 40 km od domu, żeby rysować. Rodzice inwestowali w to pieniądze, a ja, gdy dostałam się już na ten kierunek, powiedziałam, że to nie jest to, w czym będę mogła być najlepsza i złożyłam papiery na fizjoterapię na AWF. Ledwo się tam dostałam, bo ostatniego dnia składania papierów siedziałam w innym budynku, niż powinnam. Na szczęście panie z dziekanatu same do mnie zadzwoniły z zapytaniem, czy przyjdę łaskawie złożyć dokumenty, ponieważ zostało 5 minut do zamknięcia.

Wiemy, że życie pisze różne scenariusze, ale zerkając odrobinę wstecz – czy decydując się na drogę fizjoterapeutki i rehabilitantki, wiedziałaś od razu, w którą stronę skierujesz swoje doświadczenie, czy to był etap poszukiwań? A może nadal jesteś w trybie takiego detektywa szukającego własnej drogi?

Gdy zaczynałam studia, to wiedziałam jedno – nigdy nie będę pracować z dziećmi. To nie tak, że ich nie lubiłam. Uważałam po prostu, że nie dam rady psychicznie, to przecież małe niewinne istotki. Pracowałam 4 lata z dorosłymi pacjentami i w tym kierunku się szkoliłam. Byłam pewna, że to jest moja droga. Aktualnie pracuje w neurologii dziecięcej, co mnie bardzo zafascynowało. Nie mam pojęcia jak do tego doszło, ale wiem, że fizjoterapią można zmienić dziecku cały świat i to właśnie się staram robić. Pracując w takim zawodzie ciągle trzeba się uczyć i szkolić, więc tryb detektywa jest włączony cały czas, bo szukasz drogi do poprawy zdrowia pacjenta. To chyba jest w tym najlepsze.

Praca fizjoterapeuty może wyglądać bardzo stereotypowo, ale może też łączyć wiele kontrastujących początkowo ze sobą elementów. W Twoim przypadku nawet bardzo kolorowych, bo czasem Chorwacja, czasem Szwecja, a czasami Katowice. Skąd takie skoki po mapie świata?

Skoki zaczęły się w momencie, gdy rzuciłam wszystko (dosłownie!) i poleciałam do Szwecji rehabilitować 4-letniego chłopca, który doznał poważnego urazu kręgosłupa w wyniku wypadku samochodowego. Zostawiłam w Katowicach moją pracę, pacjentów, chłopaka, kota, studia i kursy, ale czułam, że muszę to zrobić. Dziś cieszę się, że zaufałam swej intuicji, bo dzięki temu miałam okazję współpracować z kilkoma fantastycznymi ośrodkami na świecie, poszukując dla mojego podopiecznego najlepszej drogi rehabilitacji. Podróże są czymś, co uwielbiam, więc możliwość połączenia ich z pracą było jedną z najlepszych rzeczy jakie mogłam zrobić.

Chłopiec teraz już biega, a ja zamieszkałam tymczasowo w Warszawie, bo tutaj mam najlepsze możliwości rozwoju. Na pewno niedługo wrócę na Śląsk, ponieważ tam jest mój dom, ale nie wykluczam, że za kilka miesięcy znowu gdzieś polecę w poszukiwaniu nowych doświadczeń.

A Projekt SELFLOVE? Czy to skrywany w głowie wieloletni plan, czy kompletnie nowy punkt i wyzwanie?

To moje dziecko, a właściwie nasze, bo stworzyłam je z Agnieszką, która jest dietetykiem. Każda z nas miała w głowie ten plan, ale dopiero rok temu, kiedy ja mieszkałam w Szwecji, a Agnieszka na Malcie „wpadłyśmy na siebie” i od słowa do słowa okazało się, że chcemy robić to samo. Chcemy pomagać kobietom, stworzyć im idealne warunki do regeneracji i zająć się ich zdrowiem holistycznie. Tak powstał Projekt SELFLOVE. Zajmujemy się między innymi organizacją kobiecych wyjazdów regeneracyjnych dla ciała i duszy, eventami, a także świadczymy usługi dla firm w zakresie Wellbeing. Dodatkowo, nasz autorski program regeneracyjny lada chwila będzie dostępny online. Jest to dla nas na pewno ogromne wyzwanie, ale obie mocno wierzymy w to, co robimy i przede wszystkim mamy umiejętności, które pozwalają nam tworzyć to na wysokim poziomie.

Rozwijasz swoją firmę i projekty. Jak myślisz – bycie kobietą pomaga, czy przeszkadza w prowadzeniu własnego biznesu?

Myślę, że płeć nie ma tu znaczenia. Niektórzy ludzie po prostu są stworzeni do prowadzenia własnego biznesu, a inni do pracy na etacie. Moim zdaniem każdy powinien działać w zgodzie ze sobą. Ja nie „usiedzę” na etacie – szybko się znudzę i wypalę. Natomiast własny biznes to coś, co daje mi ogromnego kopa do działania, bo jeśli gdzieś popełnię błąd, to nikt za mnie tego nie uratuje. No chyba, że moja mama – ona uratuje wszystko, serio!

Jako fizjoterapeutka masz sporą świadomość swojego ciała, każdej jego części i mięśnia. Przekładasz to również na inne aspekty życiowe? Np. zdrowy styl życia, odżywianie, samoakceptacja, etc.?

Na pewno dzięki fizjoterapii zaczęłam traktować ciało bardziej jak sprzęt, który ma mi służyć na lata, niż jako coś, co ma tylko wyglądać. Zauważam też tutaj ogromną pracę, jaką włożyłam w samoakceptację, żeby móc przełożyć funkcję ponad wygląd. Ciągle eksperymentuje z jedzeniem, wykluczam lub wdrażam różne produkty i obserwuje swoje ciało – to jest coś, co mnie fascynuje, traktuje siebie jako obiekt badawczy. Jeśli chodzi o sport, to jest on nieodłącznym elementem w moim życiu, ale nigdy się do niego nie zmuszam, zawsze ćwiczę wtedy kiedy potrzebuje tego moje ciało lub głowa. Mam dobre fundamenty, ponieważ uprawianie sportu i zdrowe jedzenie to coś, co wpoili mi rodzice.

A czy pozwalasz sobie na jakieś małe przyjemności?

Pozwalanie sobie na przyjemności to moja specjalność. Przede wszystkim ciągle chodzę po restauracjach, żeby zaspokajać się kulinarnie, podróżuję, robię drzemki. Kupuje też mnóstwo świeczek zapachowych, herbat ziołowych i miłych w dotyku piżam.

Silne kobiety to też najczęściej wrażliwe istoty, potrzebujące równowagi, motywacji i momentów, by najzwyczajniej uronić oczyszczającą łzę. Czy masz w swoim życiu chwile słabości? Jak przełamujesz swoje wewnętrzne bariery i znajdujesz balans w codziennej gonitwie?

Powiem szczerze, że pozwalanie sobie na słabości to coś, czego się ciągle uczę. Mam szczęście mieć w swoim otoczeniu cudownych ludzi, którzy bardzo mnie wspierają i to mi pomaga nie myśleć o jakichkolwiek barierach na mojej drodze. Ten, kto powiedział, że jak znajdziesz pracę, która jest twoją pasją, to nie przepracujesz ani jednego dnia – powiedział bzdurę. Jeśli robisz coś z pasją, to nie da się nie pracować! Wtedy trzeba znaleźć w tym wszystkim równowagę.

Mój przepis na wieczór po pracy: zaparzam ziółka Sela Herbs, odpalam kadzidełko albo świeczki zapachowe i włączam przyjaciół na Netflixie. Po tym zazwyczaj przenoszę się do kolejnej pracy, czyli siedzę w kocu przez noc i działam z Projektem SELFLOVE. Gdy potrzebuję bardziej się wyciszyć po ciężkim dniu, to medytuje z Karo Tashi i rysuje albo maluję – to mnie uspokaja.

Mamy marzec 2020 roku. Co masz w planach na kolejne miesiące? Czego możemy się spodziewać i za co trzymać kciuki?

Kolejne miesiące to kolejne edycje kobiecych wyjazdów, jeden pod koniec maja, kolejny w czerwcu. Lada chwila wypuścimy na światło dzienne Projekt SELFLOVE w wersji online z czego się najbardziej cieszę. Będzie można wykupić dostęp do platformy, poczekać na kuriera z Goodie Bag i zaopiekować się sobą kompleksowo przez 7 dni, regenerując ciało oraz duszę w warunkach domowych.


Przeczytaj także: Beata Maciejec z kanału „Beatrix Life” o koronawirusie i życiu we Włoszech

Kobieta Dynamit – Aleksandra Jędrzejewska
fot. Kamila Skorek

O autorze

Natalia Ptak

Natalia Ptak – od wielu lat związana z branżą kreatywną. Fotografka modowa i sportowa, wokalistka, songwriterka i kompozytorka muzyki, redaktorka portali kulturalnych oraz freelancer kreatywny o specjalizacji artystycznej i medialnej. W domowym zaciszu tworzy własne kosmetyki, słuchając różnej maści dźwięków. Miłośniczka jogi i rowerowego enduro, ziołowych herbat i życia w zgodzie z naturą.
zobacz więcej

Najnowsze artykuły

Monte Carlo - splendor, szampan i Formuła 1

Monte Carlo to najdroższa i najbardziej ekskluzywna dzielnica księstwa Monako. Na każdym kroku można otrzeć się o luksus.

zobacz więcej
Cesarski zabieg Kobido. Japoński masaż twarzy w SPA to podróż do piękna

Co wyróżnia Japonki? Na pewno ich piękna skóra, która kojarzy się z najwyższej jakości porcelaną. Zawdzięczają to między innymi kobido.

zobacz więcej
Kąpiele leśne i leśne SPA w japońskim stylu

Shinrin-yoku w języku japońskim to „kąpiel leśna” - w znaczeniu symbolicznym i dosłownym.

zobacz więcej
zobacz więcej

Miejsca SPA&MORE wszystkie miejsca