W szatni pozostawiła ubranie i tradycyjnie użyła dezodorantu – czyli nie tylko tak, jak sugerują jego producenci – ale oprócz obszaru pod ramionami spryskała się całościowo, podobnie jak mgiełką do ciała. Bardzo dba o higienę a i zapachy lubi niezwykle, więc czynność ta była dla niej prawie jak rytuał i rutyna w jednym.
Następnie weszła do gabinetu i położyła się na leżance. Terapeuta miał inną niż zazwyczaj minę, oczy szeroko otwarte, zaczął cokolwiek głośniej przełykać ślinę, aż w końcu powiedział: „Ale się dzisiaj pani pięknie wystroiła”. Znajoma kompletnie zbita z tropu i zaskoczona, przez całą wizytę zachodziła w głowę, co takiego ma na sobie, będąc kompletnie nagą.
W szatni zaraz po zabiegu zaczęła uważnie przyglądać się sobie w lustrze. Przy przyciemnionym świetle SPA nie zauważyła niczego, co by wzbudziło jej niepokój, ale zapaliła światło górne przebieralni…
Widok prawie ją poraził. Całe jej ciało lśniło sylwestrowym brokatem. Pojemnik karnawałowego sprayu wizualnie i wielkością do złudzenia przypominał dezodorant…
