Joanną Kocik - wywiad z królową polskiej powieści

Autor: Magdalena Kaczyńska
19 sierpnia 2020
fot. Maciej Stanik/ Joanna Kocik

Rozmowa z autorką powieści „Basen”, wydanej przez Wydawnictwo Harde. Joanna Kocik  jest dziennikarką, redaktorką, wydawcą serwisów informacyjnych. Debiutowała w wieku 15 lat tomikiem poetyckim „Wypatruję samej siebie”. W jej literackim portfolio jest również tom wierszy ,,Kocie skórki”. W pisarskim duecie z Karoliną Deling wydała zbiór  „5 minut, czyli 23 opowiadania dla zabieganych”, zakwalifikowany do Nagrody Angelus 2019. Prowadzi podróżniczego bloga „Jedziemy do…”.

Magda Kaczyńska: „Basen” to pierwsza powieść w Pani dorobku. Czy jest to kolejny krok na literackiej drodze, czy też odskocznia od mniejszych form?

Joanna Kocik: Powieść „siedziała” we mnie już od dłuższego czasu. Dla mnie jest pewnym naturalnym krokiem po krótszych formach – wierszach, a potem opowiadaniach. Tak naprawdę pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że mam nie tylko pomysł na powieść, ale też wszelkie środki warsztatowe potrzebne do jej napisania. Brakowało mi tylko jednego – czasu. Ale któregoś dnia usiadłam i napisałam pierwsze zdanie. Myślę, że teraz chciałabym skupić się na dłuższej formie, ale nie chcę całkowicie rezygnować z poezji czy opowiadań. Nie chciałabym zamykać się tylko w jednym pudełku.

MK: Czyta Pani kryminały? Ma Pani swoich ulubionych autorów?

JK: Czytam, ale przyznam, że to nie jest mój ulubiony gatunek. Zresztą, nie jestem zwolenniczką ścisłego podziału gatunkowego książek. Lubię powieści z wątkiem tajemnicy, w stylu „Wielkich kłamstewek” Liane Moriarty, niekoniecznie muszą to być „rasowe” kryminały. Uwielbiam książki Donny Tartt, a z polskich autorów chyba najbliżej mi do wrażliwości Joanny Bator i Zygmunta Miłoszewskiego. Bardzo lubię też twórczość Jakuba Żulczyka, Szczepana Twardocha, uwielbiam reportaże… Mogłabym długo wymieniać.

MK: Pani książka rozpoczyna się od zagadkowej śmierci, kończy  rozwiązaniem zagadki.  „Basen” to kryminał  czy też wątek kryminalny jest tu jedynie pretekstem?

JK: Zdaję sobie sprawę, że nie jest to klasyczny kryminał. Bardziej zależało mi na opisaniu relacji i psychologii postaci niż na schemacie kryminału. Ale, tak jak powiedziałam, nie chcę zbyt sztywno podchodzić do kwestii gatunków literackich. Mamy tendencję do ich porządkowania, wręcz szufladkowania, wpasowania się w ramy. Mówiła o tym zresztą
w swoim wykładzie noblowskim Olga Tokarczuk – dziś umiejętność powielania schematu uważa się za bardzo wartościową. Ja niekoniecznie chcę iść tą drogą.

MK: Znaleziona martwa  w tytułowym basenie Monika Kasperowicz była córką ambasadora,  lubiącą szokować gwiazdą Instagrama, a więc przebiegiem policyjnego śledztwa  żywo są zainteresowane media. Zna Pani ten świat?

JK: Pracuję w mediach od ponad dziesięciu lat i obserwuję, jak bardzo Instagram zmienił podejście gwiazd do „tradycyjnych” mediów i na odwrót. Wszystko jest dziś publiczne. Dziś nawet informacja o czyjejś śmierci od razu trafia do mediów społecznościowych i w mgnieniu oka wszyscy mają do niej dostęp. Dlatego rywalizacja o to, kto będzie pierwszy z newsem, stała się wyjątkowo zażarta. Tragedie to bardzo klikalne tematy, a granice – jeśli jakiekolwiek istniały – dawno już zostały przekroczone.

Z drugiej strony, wielu z nas – w tym ja – jest w jakiś sposób uzależnionych od social mediów. Zdarzało mi się zaczynać dzień przeglądem Instagrama i… czasem spędzałam na tym scrollowaniu parę godzin. I niby wszyscy wiemy, że instagramowe życie jest polukrowane, wygładzone i nie do końca prawdziwe, ale dalej wierzymy w ten obrazek. W ludzi doskonałych.

Rozmawiam z autorką powieści „Basen”
fot. Maciej Stanik/ Joanna Kocik

MK: Wśród przyjaciółek Moniki jest prawniczka, influencerka, właścicielka agencji PR… Inspirowały Panią osoby z własnego otoczenia?

JK: Skłamałabym, gdybym zaprzeczyła. To dosyć naturalne. Większość postaci jest jakąś „wypadkową”, nosi w sobie cechy co najmniej kilku osób, nie jest kopią 1:1. Choć są i takie, które istnieją od początku do końca tylko w mojej głowie.

MK: Większość bohaterów „Basenu” pożąda medialnej popularności. Za pozorami szczęścia ukrywa jednak niespełnienie, zagubienie, samotność.  Słodko-gorzka wydaje się ta rzeczywistość współczesnych  trzydziestolatków w Pani książce…

JK: Bo taka jest. Wychowano nas w przeświadczeniu, że studia dadzą nam spełnienie i życiową stabilizację. Tymczasem wielu z nas pracuje latami na śmieciowych umowach, a o własnym mieszkaniu może co najwyżej pomarzyć. Większości z moich znajomych długo pomagali rodzice. Nie satysfakcjonuje nas ani praca w korporacji, ani „home office” na odległej wyspie. Stąd często zmieniamy pracę, wyjeżdżamy za granicę, by wrócić, wiążemy się i rozstajemy. Szukamy sposobu na życie. Proszę nie zrozumieć mnie źle – ja mogę powiedzieć, że mam wspaniałe życie, ale długo nie mogłam znaleźć swojego miejsca. A samotność – zwłaszcza w dużym mieście, jak Warszawa – potrafi być bardzo dotkliwa i to mimo obecności wielu osób wokół. O tym zresztą napisano już całe tomy.

MK: Żyjemy w dwóch światach: realnym i wirtualnym, balansując na  granicy między prawdą a fikcją?

JK: Myślę, że tej granicy dawno już nie ma. W realnym życiu chcemy być własnym zdjęciem z Instagrama. Ja nauczyłam się jakiś czas temu odkładać telefon i wyłączać się, bo ciągłe szlifowanie lepszej wersji samego siebie i porównywanie się z innymi może wyrządzić dużą krzywdę. Sprawia, że ja czuję się od razu mniej szczęśliwa, mniej zadowolona z siebie. Nadal spędzam w Internecie dużo czasu, ale staram się też wyłączać, żyć, doświadczać, spotykać się z ludźmi, obcować z przyrodą, bez relacjonowania tego online.

MK: Lubi Pani swoich bohaterów?

JK: Czasem lubię, czasem im współczuję, czasem mnie denerwują. Bywa, że robią, co chcą. Mówią, co chcą, a ja tylko zapisuję ich słowa. To wcale nie jest żart – czasem pisarz pisze książkę, a czasem książka pisze pisarza. To są fajne momenty. Można sobie założyć, że bohater zrobi to czy tamto, tymczasem dzieje się zupełnie inaczej.

MK: Wszystkie relacje przedstawione w książce, i te przyjacielskie, i te zawodowe są skomplikowane. Każdy tu chce coś ugrać…

JK: Zależało mi, by pokazać złożoność relacji. W książce skupiają się one jak w soczewce, ale w realnym życiu często wiążą nas z kimś niejednoznaczne stosunki. To tak jak na firmowej imprezie: głównie się na niej plotkuje.
Dla mnie relacje są bardzo ważne. Determinują w dużym stopniu nasze życie. Staram się, by były dobre, bo ja ogólnie uwielbiam ludzi, uwielbiam rozmowy z nimi. Zdarzały się jednak także relacje „toksyczne”. No i bywa też, że nie ma się z kimś „przelotu”, a trzeba razem na przykład pracować. Albo się kogoś nie lubi, ale utrzymywanie znajomości z jakiegoś powodu się „opłaca”. To dla mnie fascynujący temat.

MK: I każdy z bohaterów „Basenu” ma jakąś tajemnicę. Choćby mąż Moniki, hazardzista i bankrut Rémy, i jej najbliższa przyjaciółka Magda…

JK: Nie chcę uogólniać, ale w zasadzie pewnie każdy z nas ma jakąś tajemnicę. Autor książki ma tę przewagę, że tajemnice swoich bohaterów zna.

MK: Akcja meandruje i kiedy po raz kolejny wydaje się nam, że znamy nazwisko mordercy, zmienia kierunek aż do niespodziewanego zakończenia…

JK: Chciałam podrzucić trochę fałszywych tropów. Ale nie uprzedzajmy, nie odbierajmy czytelnikom tej przyjemności.

MK: Wodzi Pani czytelnika za nos. Jak rasowy autor kryminałów:)

JK: Dziękuję, mam nadzieję, że czytelnicy się nie zawiodą 🙂

Rozmawiam z autorką powieści „Basen”
fot. Maciej Stanik/ Joanna Kocik

MK: Rozpoczynając pracę nad książką, wiedziała Pani,  jak historia się potoczy? Czy może stery przejęli bohaterowie?

JK: Miałam oczywiście szkielet historii, ale w trakcie pisania zdarzyło się kilka niespodzianek. Nie wiem, czy potrafię to wytłumaczyć, bo pisanie to czynność bardzo intymna, osobista, każdy autor doświadcza jej w inny sposób. W mojej głowie kilkakrotnie zrodziły się sceny, których pierwotnie miało nie być. I już z głowy – i z książki – nie chciały wyjść. Wiem, że teraz zabrzmi to banalnie, ale uwielbiam ten dreszczyk emocji – oddanie się trochę w ręce historii i bohaterów. Nie trzymam się kurczowo scenariusza czy konspektu. Zawsze idę trochę na żywioł.

MK: Skąd pomysł na śmierć w basenie?

JK: To był obraz, który przyszedł do mnie któregoś dnia i już ze mną został. Nie potrafię powiedzieć, skąd dokładnie się wziął. To są chwile, słowa, od których historia bierze początek. Pewien nadprzyrodzony pierwiastek. Taka mała tajemnica twórcy.

MK: Zastanawiam się po prostu, czy tytułowy basen to tylko basen:), czy też należy nadać mu jakieś dodatkowe znaczenia.

JK: Czasem najpierw jest tytuł, a potem cała reszta. W tym przypadku było odwrotnie – mogę zdradzić, że rozważałam kilka innych tytułów, wygrał ostatecznie  „Basen”.

MK: Jest Pani zapowiadana jako nowa królowa współczesnej polskiej powieści. Tytuł onieśmiela, czy mobilizuje?

JK: To już ocenią czytelnicy. Zostawiam wszystko w ich rękach.


Przeczytaj także: Co o nas myślą inni?

O autorze

Magdalena Kaczyńska

zobacz więcej

Najnowsze artykuły

Monte Carlo - splendor, szampan i Formuła 1

Monte Carlo to najdroższa i najbardziej ekskluzywna dzielnica księstwa Monako. Na każdym kroku można otrzeć się o luksus.

zobacz więcej
Cesarski zabieg Kobido. Japoński masaż twarzy w SPA to podróż do piękna

Co wyróżnia Japonki? Na pewno ich piękna skóra, która kojarzy się z najwyższej jakości porcelaną. Zawdzięczają to między innymi kobido.

zobacz więcej
Kąpiele leśne i leśne SPA w japońskim stylu

Shinrin-yoku w języku japońskim to „kąpiel leśna” - w znaczeniu symbolicznym i dosłownym.

zobacz więcej
zobacz więcej

Miejsca SPA&MORE wszystkie miejsca